„Carmen” – chyba nie ma na świecie opery, która budziłaby więcej skojarzeń, której echo słyszał każdy, przynajmniej w kręgu kultury europejskiej. Historia wspaniałej, wolnej kobiety w momencie swego powstania budziła sprzeciw; pomysł, by główną bohaterką była zwykła Cyganka, która podejmuje decyzje dotyczące swojego życia tylko i wyłącznie w oparciu o własną wolę, okazał się zbyt rewolucyjny dla premierowej widowni. Pierwsze wystawienie opery w 1875 roku zakończyło się spektakularną klęską, ale już kolejne spektakle odwróciły złą passę. Zaczął się triumfalny pochód „Carmen” przez wszystkie sceny operowe świata. Zastanawia, co tak naprawdę przyciąga widzów: czy historia trójkąta miłosnego, czy intrygująca, hiszpańska sceneria, czy fantastyczne, znane wszystkim melodie, czy świetne libretto – autentycznie poruszająca, prawdziwa love story. Powodem może też być jedyna w swoim rodzaju bohaterka – jedna z pierwszych operowych feministek, kobieta, której sednem istnienia i najważniejszą życiową filozofią jest wolność. Carmen może być współczesną idolką – jest odważna, inteligentna, honorowa, wierna sobie, a przy okazji seksowna: doprawdy trudno wyobrazić sobie bardziej wybuchowy koktail! Być może w niej właśnie widzowie odnajdują swoje tęsknoty za prawdą, za wolnością, za niezależnością, za prawdziwą miłością – za tymi wszystkimi wielkimi słowami, których w codziennym życiu nie używamy, a za których obecnością niezmiennie tęsknimy. W naszym świecie wciąż są żołnierze tęskniący za kobietami, są kobiety, które wychodzą z pracy na przerwę na papierosa, są dzieci bawiące się w wojnę, są outsiderzy, romantycy, są pobożne dziewczyny z oazy i są sportowi idole. O nich chcemy opowiedzieć, w ich gorący, hiszpański świat chcemy się zanurzyć tak głęboko, jak głęboko mogą dotknąć nuty napisane przez Bizeta, tak daleko, jak daleko poprowadzić nas może prąd tej genialnej muzyki.
Ewelina Pietrowiak, reżyser
Jacek Jekiel, dyrektor Opery na Zamku w Szczecinie: Nasza „Carmen” – mówię oczywiście o spektaklu – jest inna, choć przecież jako bohaterka taka sama, tam, gdzie osadził ją Georges Bizet. Tak samo wyzwolona, tak samo walcząca ze wszelkimi sidłami. Teraz powiedzielibyśmy być może – feministka – ale jednak nowa, w nowym kostiumie i w dosłownym sensie, i metaforycznym. Kostium obyczajowy, jaki stworzyliśmy to kostium bardzo współczesny. Mamy i korporację, i imigrantów: to sprawy, o których mówi współczesny świat. Mamy współczesną scenografię. W takim świecie i czasie żyjemy i w takim żyje nasza Carmen. Ale w sensie emocjonalnym, duchowym – stoi przed tymi samymi dylematami, co niegdyś. Mam wielką nadzieję, że Państwo wybaczą nam, że w naszym spektaklu nie ma hiszpańskich strojów, fabryki cygar i torreadora, mam wręcz nadzieję, że to, co pokazaliśmy jest nawet bardziej atrakcyjne dla współczesnego widza aniżeli wersja klasyczna.
prof. Mirosława Kozłowska, kulturoznawczyni, Uniwersytet Szczeciński (fragment wypowiedzi z dyskusji przedpremierowej):
„Opera sama się uwspółcześnia. Z chwilą, gdy zostaje wystawiona, tu i teraz, kiedy wykonują ją współcześni muzycy, śpiewają współcześni śpiewacy, na widowni jest współczesna publiczność, to siłą rzeczy musi zabrzmieć współcześnie. Oczywiście są opery, jak „Carmen”, „Tosca”, „Traviata”, w których to uwspółcześnienie jest próbą zmierzenia się z wątkiem melodramatycznym, postaciami, emocjami. Ale jest wiele oper, które trzeba zinterpretować. I jest pytanie, czy bez ostrej ingerencji pewne sceny teraz zaistnieją. My pewnych rzeczy z XVII, XIX wieku po prostu nie rozumiemy. A sprowadzenie opery tylko do wątku melodramatycznego, to byłaby dla niej krzywda. Na szczęście teatr i opera to takie miejsca, w których można zawsze zrobić coś nowego. I na tym polega magia i teatru, i opery, choć wracają wciąż do tych samych tekstów i próbują je pokazać w innej perspektywie. Katastrofą byłaby realizacja wedle utartego schematu, kliszy. Wystarczy, że realizatorzy mają muzykę i tekst. I czas. To elementy, które muszą stymulować, ale i ograniczają. „Carmen” można czytać współcześnie: niezależnie od tego, czy będzie ona umiejscowiona w teraźniejszości, czy przesunięta w czasie, czy z pełnym zachowaniem kolorytu lokalnego, całego tego klimatu hiszpańskiego, z paskudną corridą, paskudnym torreadorem, mordowaniem byków i fatalną Carmen. Bo skoro ocalała w ciągu już blisko sto pięćdziesiąt lat, to znaczy, że treści, które niesie, są aktualne”.
Terminy:
10 maja 2025, sobota, godz. 19.00
11 maja 2025, niedziela, godz. 18.00
Realizatorzy:
Kierownictwo muzyczne - Vladimir Kiradjiev
Reżyseria, scenografia - Ewelina Pietrowiak
Kostiumy - Katarzyna Nesteruk
Choreografia - Artur Żymełka
Reżyseria świateł - Łukasz Różewicz
Przygotowanie chóru - Małgorzata Bornowska
Przygotowanie chóru dziecięcego - Agata Czekalińska / Julita Jabłonowska
Współpraca muzyczna - Franck Chastrusse Colombier
Asystent reżysera - Mirosław Kosiński
Obsada:
Carmen - Anna Borucka
Don José - Paweł Skałuba
Escamillo - Tomasz Rak
Micaëla - Joanna Tylkowska-Drożdż (10.05), Lucyna Boguszewska (11.05)
Frasquita - Anna Farysej
Mercédés - Sandra Klara Januszewska
Dancairo - Tomasz Łuczak
Remendado - Paweł Wolski
Zuniga - Janusz Lewandowski
Moralés - Maksymilian Skiba
Orkiestra, Chór i Balet Opery na Zamku
Chór dziecięcy
Dyrygent - Vladimir Kiradjiev
Inspicjentka Maria Malinowska-Przybyłowicz
Program spektaklu: https://opera.szczecin.pl/sites/default/files/2020-11/Carmen.pdf
„Habanera” ze spektaklu - wyk. Gosha Kowalinska: https://opera.szczecin.pl/sites/default/files/2020-11/Carmen.pdf
Fot.: Marek Grotowski©Opera na Zamku